Początek sezonu artystycznego i pierwszy sukces! Z festiwalu „Gaude Cantem” w Bielsku-Białej (14-16.10. 2022 r.) wróciliśmy z Srebrnym Dyplomem. Do złota zabrakło 7 punktów. Tylko i aż. Czy czujemy, że mogliśmy być wyżej w klasyfikacji? Tak. To zwycięstwo smakuje jak dobra przystawka. Rozbudziło nasz apetyt na kolejne zwycięstwa.
Zanim zaśpiewamy na następnym festiwalu w Rybniku (5 listopad br.) przed nami dalsze próby i pełna mobilizacja jak przed zgrupowaniem kadry piłkarzy na Mundial. Ważne jest tutaj by głosy były w pełnej gotowości tak jak skupienie uwagi na naszym maestro Łukaszu. Jako, że repertuar na Rybnik znamy na pamięć, nasz wzrok powinien śledzić ręce dyrygenta. To właśnie one tak pokierują naszą śpiewaczą dynamiką, że każdy utwór wykonamy zgodnie z jego intencjami. A to z pewnością przełoży się na kolejny nasz konkursowy sukces.
Zanim jednak tak się zdarzy, powspominajmy to co właśnie przyniosło nam radość i pokazało wewnętrzną siłę chóru…
Dzień pierwszy – piątek
W piątkowy wieczór zaśpiewaliśmy na inauguracji festiwalu w kościele pw. Jezusa Chrystusa Odkupiciela Człowieka. Był to utwór Henryka Mikołaja
Góreckiego „Zdrowaś bądź Maryja”. I na tej informacji mógłbym zakończyć opis festiwalowego piątku, ale… nie zrobię tego, bo gdy dla jednych
zaśpiewanie utworu stanowiło koniec wrażeń tego dnia, tak dla drugich jego ciąg dalszy. M.in. tzw. Biesiadnicy czyli 10 osób, które postanowiły pozostać w
Bielsku-Białej przez cały czas trwania festiwalu udali się do zarezerwowanej kwatery w Czechowicach-Dziedzicach o wdzięcznej nazwie „Good Night”. Tam
w apartamencie posiadającym aneks kuchenny wspólnie spożyli składkową kolację (każdy coś ze sobą przywiózł) i mocno zmotywowani dniem następnym
(zmagania konkursowe) bardzo grzecznie już po 22.00 udali się na spoczynek.
Nocleg lub noclegi na czas festiwalu załatwiło sobie także jeszcze kilka osób, a część wróciła autami do własnych domów by skoro świt pojawić się w sobotę
przed bielską szkołą muzyczną, gdzie odbywały się przesłuchania festiwalowe.
Dzień drugi – sobota
Gdy jedni już jechali do Bielska-Białej ze swoich domów, ci co nocowali na miejscu lub w okolicach, przygotowywali się do konkursowego występu. Np. u
Biesiadników o 7.00 wszyscy zgromadzili się na wspólnym śniadaniu. Potem było szybkie rozejście się do pokoi po stroje galowe i zejście do aut. Droga do szkoły muzycznej trwała niespełna kwadrans. Na miejscu wszyscy Klastrowi chórzyści, biorący udział w festiwalu, byli już o godz. 8.00. W przydzielonej nam jako sala prób klasie nr.63 odbyło się rozśpiewanie i pierwsza próba przed oficjalnym występem. Okazało się, że do zaprezentowania się przed jury mamy jeszcze chwilę (ok. 2 godzin) postanowiliśmy je spędzić na odstresowującej wizycie w… kawiarni. W sumie duża część chórzystów znalazła się w bardzo klimatycznym miejscu przy bielskim Rynku tj. w kawiarni „Oskar”. Tam przy gorących napojach (m.in. godna polecenia jest herbata o wdzięcznej nazwie „Witaminowa bomba”) i rozmowach upłynął nam czas do festiwalowego przesłuchania.
Nasz występ przewidziano na godz. 12.15. W pełnej gotowości chórowej (rozśpiewani i w odpowiednim przebraniu) czekaliśmy na sygnał wejścia na salę
przesłuchań. Drzwi się otworzyły, my weszliśmy, ustawiliśmy się na scenie i zgodnie z planem zaśpiewaliśmy nasz program. Myślę, że dla wielu z nas a
nawet wszystkich, ten czas (jak się później okazało 14 minut i 7 sekund) gdy oceniało nas jury, minął jak jedna chwila. Tygodnie przygotowań, pełna
mobilizacja, pełne skupienie i na końcu zaśpiewanie czterech utworów i… już po festiwalowym występie. Każdy z nas po zejściu ze sceny na swój sposób
odreagowywał występ. Najczęściej przez chwilę milczeliśmy by za chwilę stwierdzić, że było dobrze. Na ile dobrze? To się miało okazać jeszcze w sobotę
wieczorem kiedy jurorzy nieoficjalnie mieli ogłosić wyniki festiwalowych zmagań.
Po obiedzie o godz. 15.00 ,w ramach festiwalu, zaśpiewaliśmy dla pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej dla Osób Starszych w Bielsku-Białej. Nasz występ przyjęto tam bardzo ciepło. Gospodarze i pensjonariusze tego Domu, po naszym występie zaprosili nas na poczęstunek. Było bardzo sympatycznie a nasze festiwalowe utwory już bez konkursowej napinki wybrzmiały niezwykle lekko i na luzie.
Gdy po występie w bielskim DPS-ie część chórzystów ponownie odjechała do swoich domów grupa pod nazwą Biesiadnicy udała się do wspomnianego już
wyżej ośrodka pod nazwą „Good Night”, skąd po niezbędnym przygotowaniu (m.in. po założeniu klastrowych koszulek) udała się pieszo na Biesiadę
Chóralną, która od godz. 19.00 odbywała się w budynku Ochotniczej Straży Pożarnej w podbielskich Mazańcowicach. Tam reprezentanci Klastra szybko
włączyli się do ogólno festiwalowej zabawy z udziałem innych chórów. Były oczywiście śpiewy, nie zabrakło tańca, działań performatywnych (tworzenie na
parkiecie przedziwnych figur tanecznych z udziałem m.in. pięcioosobowej ekipy klastrowej). Nie zabrakło złocistego płynu z pianką, ciast, herbaty, kawy i
pieczonej kiełbasy. Zabawa miała wszystkie elementy by można ją było uznać za udaną. Trzeba przyznać, że my klastrowicze umiemy się bawić. Jako jedni z ostatnich schodziliśmy z parkietu.
Dzień trzeci – niedziela
Niedziela to był czas oczekiwania na oficjalne wyniki festiwalowej rywalizacji. Już w sobotę wieczorem wiedzieliśmy, że zabrakło nas na samym szczycie (te
chóry, które miały wystąpić na zakończenie festiwalu czyli zwycięzcy w poszczególnych kategoriach, taką informacje otrzymały właśnie wieczorem tj.
po godz.20.00). Nastroje mieliśmy minorowe. Wiadomo, po to się bierze udział w rywalizacji, żeby osiągać najwyższe laury. Póki co rano, ta część
klastrowiczów, która nocowała w Bielsku i okolicach, udała się ponownie do kawiarni „Oskar” by w miłej atmosferze poczekać na wyniki festiwalu. Te
ogłoszono o 13.00 podczas jego oficjalnego zamknięcia, które odbyło się w Kościele ewangelicko-augsburskim Zbawiciela w Bielsku-Białej. Zdobyliśmy Srebrny Dyplom, uzyskując za nasz występ 83 punkty. Do Złotego Dyplomu zabrakło siedmiu punktów. Czyli żegnaj Bielsko-Biała na rok. My tutaj jeszcze wrócimy. Po złoto, a może po Grand Prix? Czemu nie…
Wincenty Bryński