Godziny prób podczas naszych wyjazdowych warsztatów w ustrońskim „Jaworze” okazały się dobrze spożytkowanym czasem. Jeszcze przed wyjazdem na te warsztaty kilka sakralnych utworów, które mieliśmy zaśpiewać 12 kwietnia podczas VII Metropolitarnego Festiwalu Chóralnego w Katowicach, dopiero co „rozczytaliśmy”. Mieliśmy świadomość tego, że musimy poświecić trochę czasu na ich dopracowanie by dobrze zabrzmiały z pozostałymi utworami, już wielokrotnie śpiewanymi przez nas podczas różnych koncertów. I tak się stało. Pokazały to próby tutti na zakończenie warsztatowej pracy ale przed wszystkim nasz udział we wspomnianym wyżej festiwalu.
W dniu występu tj. 12 kwietnia, spotkaliśmy się w Zabrzu na próbie generalnej. Mieliśmy prawie dwie godziny na to by prześpiewać cały program (osiem utworów sakralnych) i usłyszeć jak zabrzmimy podczas festiwalowego występu. Trzeba przyznać, że zabrzmieliśmy nieźle co dawało nadzieję, że już podczas wykonywania całego programu przed publicznością, nie pozostawimy ją obojętną na nasz chórowy przekaz. I tak też się stało. Zanim jednak nasz śpiew poruszył słuchaczy wysłuchaliśmy śpiewu dwóch innych chórów biorących udział w tym koncercie (Zespołu Śpiewaczego Apertum Cor z Katowic i Chóru Fresco z Tarnowskich Gór). Trzeba obiektywnie przyznać, że wysoko ustawiły one poprzeczkę. Kilka utworów w ich wykonaniu to były śpiewacze popisy na wysokim poziomie. Ale one nie były w stanie konkurować z naszym chórem pod jednym względem. Nie miały w swoim składzie chórzysty, który był jednocześnie kompozytorem utworu śpiewanego przez nas tego wieczoru w katowickim kościele. Mam tu na myśli Jacka G., naszego basa i wicemaestro. To właśnie on skomponował przepiękne „Miserere”, który to utwór skradł serca słuchaczy. Kompozycja przepiękna ale i klastrowe wykonanie było poruszające. Sam kompozytor podzielił się z nami recenzją, jaka do niego dotarła. Pozwolę sobie ją tutaj w części zacytować: „ (…) „Miserere” to utwór, który nie potrzebuje wielkich słów, by trafić w głąb serca. (…) W tej kompozycji nie ma patosu. Jest za to cisza, przestrzeń i subtelna obecność, które pozwalają słuchaczowi zanurzyć się w czymś znacznie bardziej
osobistym niż religijna formuła. (…) To muzyka dla tych, którzy potrafią zatrzymać się i słuchać nie tylko uszami. (…)”.
Nic dodać, nic ująć. Takie jest właśnie Jackowe „Miserere”, które mam nadzieję będzie takim naszym „ znakiem firmowym”, takim jakim było podczas festiwalowego koncertu.
Wincenty Bryński

