Chór Mieszany Klaster

Uwolnione miednice, opuszczone szczęki

Drugie w tym sezonie artystycznym warsztaty chóralne, wzmacniające i ponoszące nasze umiejętności wokalne, odbyły się w znanym nam już Oblackim Centrum Młodzieży NINIWA. Dobrze wspominaliśmy ubiegłoroczne warsztaty w tym miejscu. Jadąc na tegoroczne liczyliśmy na co najmniej powtórkę sprzed roku. Jednak to czego doświadczyliśmy trudno było przewidzieć. Po pierwsze frekwencja. Praktycznie wszyscy, którzy zadeklarowali chęć udziału w warsztatach stawili się w ośrodku. I dzięki temu sprawdziliśmy w praktyce co oznacza powiedzenie w „grupie siła”. Takiej mocy, którą pokazaliśmy podczas zajęć (jak i poza nimi) inni mogli nam pozazdrościć. Następnie osoby prowadzące warsztaty. Jedyny, niepowtarzalny, maestro Łukasz oraz zaproszeni przez niego (poznani przez nas na jesiennych warsztatach w Brennej) artyści: Barbara Tritt (sopran) i Damian Suchożebrski (bas). Dzięki tej trójce sporo dowiedzieliśmy się o sobie, o naszych możliwościach wokalnych oraz o tym jak silni jesteśmy fizycznie. Tak, tak fizycznie! Tutaj dziewczyny miały dość niecodzienne zadanie, które dostały od Barbary. Po to by głos „giętki zaśpiewać mógł to o co poprosi go ciało” potrzeba było… uwolnić miednice. Tak dokładnie jak to się odbywało to my faceci nie wiemy, bo uwalnianie rzeczonych odbywało się bez naszego udziału. Z przecieków, które dochodziły do nas od pań, nie było łatwo. Jednak trud się opłacił bo efekt uwolnionych miednic usłyszeliśmy m.in. w utworze „Only in sleep”. Boże! Jak to brzmiało! Z kolei Damian pozostawił w spokoju miednice panów ale za to skupił się na ich… szczękach a właściwie żuchwach. Pokazał jak rozluźniać żuchwę podczas śpiewania, jak pozwolić jej w sposób naturalny się poruszać. Niby wszyscy wiemy jak to się robi ale przy wykonywaniu utworów często zapominamy o tym i sztucznie ją „spinamy” wysuwając do przodu. A to niekoniecznie sprzyja swobodnemu śpiewaniu. A tego było co niemiara. Śpiewaliśmy utwory, które znajdą się na naszej płycie. Dopracowywaliśmy szczegóły. Próbowaliśmy piosenki śpiewać w grupach, na siedząco, na stojąco, chodząc. Za każdym razem robiliśmy to coraz lepiej. Dzięki warsztatom wiemy nad czym jeszcze musimy popracować trochę więcej a które utwory wymagają jedynie ostatniego szlifu. Jest moc! Jest siła! Będzie płyta. I to świetna płyta!

Jednak nie tylko ciężką pracą żyje chórzysta podczas warsztatów. Obok niej jest czas wolny. A ten chórzyści Klastra potrafią zagospodarować jak nikt inny. Już piątkowego wieczoru nie było końca „nocnych Polaków rozmowom”, śmiechom, śpiewom, tańcom i czego tam jeszcze wyobraźnia „warsztatowiczom” nie podsunęła. Wcześniej, niejako już tradycyjnie, zarząd chóru uhonorował dyplomami i okolicznościowymi pucharami wyróżniających się chórzystów. Specjalne dyplomy otrzymali nasi goście. W podziękowaniu za ich pracę, przy podnoszeniu naszych umiejętności wokalnych, Barbara Tritt została Donną (przyjaciółką) Klastra a Damian Suchożebrski Rogatnikiem (przyjacielem) Klastra. Były okolicznościowe przemówienia, serdeczne uściski oraz cytrynówka w spersonalizowanych kieliszkach napełnianych przez samego prezesa Marcina z niecodziennej, dużej, umieszczonej na pochylni, butelki. Sztos! Kolejny wieczór wyglądał bardzo podobnie ale nie tak samo. Na jego koniec Marek H. został poproszony przez grono wytrawnych „nocnych Marków” by odpalił karaoke. Była moc! Dla wielu też możliwość zaprezentowania się w występach solowych. Np. nieliczni mieli okazję posłuchać wykonania utworu „May way” przez Damiana. No, tego się nie zapomina…

Na warsztatach czas płynie szybciej. Tym razem było to nie tylko nasze subiektywne odczucie. W nocy z soboty na niedzielę przechodziliśmy z tzw. czasu zimowego na letni. Oznaczało to, że spaliśmy o jedną godzinę krócej. W ciekawy sposób podsumował to Adam. Zapytany przeze mnie w niedzielę rano o której wrócił z nocnego karaoke powiedział, że siadając na krzesło w pokoju była za minuta druga ale jak z niego wstał to już była trzecia. Ot, taki wehikuł czasu…

Kokotek po raz kolejny okazał się dla naszego chóru bardzo przyjazny i wyzwolił w nas olbrzymie pokłady energii i pozytywnych emocji. Dzięki zaangażowaniu wszystkich, solidnie popracowaliśmy a efekty naszego wysiłku usłyszymy już niebawem na muzycznym krążku. I jeszcze jedno. Zgodnie z warsztatową zasadą, to co robiliśmy pozamuzycznie w kokotku zostaje w kokotku. W zasadzie powinna być w nim woda. Ale kto tam wie co w nim było, gdy my tam byliśmy…

P.S. Szczególne podziękowania kierujemy do naszej wiceprezes Moniki. Dzięki jej zaangażowaniu udało się po raz kolejny zorganizować warsztaty w tym ośrodku. Dziękujemy.

Wincenty Bryński

W serwisie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej informacji w polityce prywatności.

×