Pierwsze zdanie tego kronikarskiego zapisu naszych wiosennych warsztatów nie może być inne jak tylko takie: „ Co wydarzyło się w ośrodku Nad Wodospadem, zostaje w tym ośrodku”. To tak na marginesie, by uciąć jakiekolwiek komentarze. A przechodząc do samych warsztatów to nie sposób nie zauważyć, że uczciwie i w pocie czoła pracowaliśmy nad repertuarem, który zaprezentujemy podczas czerwcowego konkursu chóralnego w słowackiej Żylinie. Z kolei podczas naszych wieczornych spotkań biesiadnych nie mniej prawdziwie, na pełnym „spontanie”, resetowaliśmy nasze głowy i ciała (pieśnią i tańcem).
Nasze wyjazdowe warsztaty co do zasady mają taki sam scenariusz ale różnią się w realizacji. Raz są to zajęcia z zaprzyjaźnionymi trenerami wokalnymi (Barbara i Damian) innym razem w oparciu o naszego maestro Łukasza i wicemaestro Jacka. Tym razem do teamu dydaktyków warsztatowych dołączyła także Ola, która jest jednym z sopranowych filarów Klastra. Ta niesamowita trójka przez dwa i pół dnia wykonała kawał solidnej roboty. A było nad czym pracować bo np. „Richte mich, Gott” F. Mendelssohna nie należy do najłatwiejszych utworów a to za sprawą m.in. języka niemieckiego. Jego wymowa (a nie pisownia) dla niektórych z nas stanowiła nie lada wyzwanie. Szczególnie tam gdzie trzeba wyśpiewać podwójne „t” (jak np. w słowie „Gott”) czy wystrzec się polskiego „ś” (np. w słowie „mich”) na co zwrócił uwagę Darek nasz guru od niemieckiego. Także pozostałe utwory tj. „Nunc Dimittis”, „Nieście chwałę mocarze…” i „Daniel, Daniel” wymagały od nas dużego skupienia i zaangażowania. Pracowaliśmy w różnych konfiguracjach. Jednak najwięcej wypracowaliśmy śpiewając w dwóch mniejszych grupach prowadzonych na przemian przez Olę i Jacka. Maestro Łukasz w tym czasie prowadził zajęcia indywidualne tzw. warsztaty „face to face” gdzie poproszeni przez niego chórzyści dowiadywali się co powinni poprawić, nad czym mocniej popracować, itp., by jeszcze lepiej wykorzystać swój potencjał głosowy. Jego uwagi i wspólna praca – bezcenne. Piątkowy wieczór po kolacji i cała sobota od strony pracy nad utworami została podsumowana po niedzielnym śniadaniu. Wtedy już jako całość chóru pod batutą maestro Łukasza pokazaliśmy jakie poczyniliśmy postępy w czasie warsztatów. Najlepiej widać to było na przykładzie „Richte mich, Gott”. Zabrzmiał ten utwór naprawdę dobrze. By zabrzmiał nie tylko dobrze ale bardzo dobrze mamy jeszcze dwa miesiące. I musimy je wykorzystać maksymalnie bo żylińskie Grand Prix na nas czeka…
W ciągu dnia (tj. od śniadania, poprzez obiad, do kolacji) ciężko pracowaliśmy. Ale gdy robiło się ciemno zamienialiśmy się w nieźle wyluzowanych gości co to i zaśpiewają karaoke, zatańczą solo i w duecie, wzniosą toast za zdrowie pań (i panów także) a także wywołają tsunami śmiechu podczas grupowego opowiadania dowcipów (Grażyno, Jacku, Grzesiu i wszyscy wrzucający swoje żarty do wspólnego kotła radości – dziękujemy za swoisty reset umysłu i ciała). Nie zapomnieliśmy również o Jacku R., który dwa miesiące temu odszedł złożony ciężką chorobą. Jego pamięć uczciliśmy cytrynówką prezesa Marcina i wspólnym wykonaniem przy ognisku, „Wspomnienia” Niemena.
Drugie warsztaty w Międzybrodziu Bialskim przeszły do historii. Termin kolejnych już poznaliśmy. To 4-6 października 2024 roku. Czy po raz trzeci w Międzybrodziu Bialskim czy gdzieś indziej, czas (w sumie niedługi ) pokaże. Z pewnością będziemy na nich tak pracować jak pracowaliśmy na właśnie zakończonych. A co do warsztatowego czasu po pracy? Myślę, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa…
Wincenty Bryński