Chór Mieszany Klaster

Ołomuniec, Czechy, SVATKY PISNI, 52. Festiwal Pieśni, (52nd Festival of Songs), 7 czerwca 2025 r.

Czy istnieje gdzieś w naturze srebrne złoto? Nie, ale w naszych, klastrowiczów, sercach i umysłach, już tak! Sami o tym nie wiedzieliśmy aż do soboty 7 czerwca, kiedy wyśpiewaliśmy je sobie biorąc udział w 52 Festiwalu Pieśni, SVATKY PISNI, w czeskim Ołomuńcu. Pojechaliśmy tam 43. osobowym składem by zaśpiewać 10 utworów, po pięć w dwóch kategoriach (sacrum i pop/jazz). Po szalonym dniu, gdzie rano śpiewaliśmy utwory sakralne a po południu utwory rozrywkowe, z niecierpliwością czekaliśmy na werdykt jury. Ten usłyszeliśmy w pięknych okolicznościach przyrody (dosłownie bo w pięknym ołomunieckim parku) i w obecności pozostałych uczestników konkursu. Srebrne pasmo (i takowy medal) dwukrotnie z rąk jury odbierał nasz maestro Łukasz. Za poranny występ zebraliśmy 21,5 punktu a pop w naszym wykonaniu oceniono na 22 punkty. Złote pasmo zaczynało się od… 23 punktów. Stąd to moje określenie srebrne złoto (jak sądzę uprawnione). Dodatkowo zostaliśmy uhonorowani nagrodą specjalną za dramaturgię występu w kategorii pop.

Zanim jednak srebrne złoto (i to dwukrotnie) znalazło się w posiadaniu naszego chóru, były miesiące przygotowań i wspólna mobilizacja tuż przed wyjazdem do Czech. Nauczyliśmy się repertuaru na pamięć (partytury zostały w Polsce) i wzięliśmy udział w próbach w mniejszych składach tj. oktetach (tak w naszej sali prób jak i tych zorganizowanych spontanicznie w mieszkaniach prywatnych). Ostatnia próba generalna, tuż przed 

wyjazdem, pokazała nasz potencjał, ale to co wydarzyło się na miejscu przerosło tak nasze, chórzystów, jak i samego maestra Łukasza, wyobrażenie.

Ale po kolei. Do Ołomuńca zjeżdżaliśmy się przez cały piątek 6 czerwca. Zatrzymaliśmy się w hotelach, pensjonatach i wynajętych mieszkaniach. Jako, że występowaliśmy następnego dnia, dla większości ten dzień był czasem poznawania przepięknej ołomunieckiej starówki, na której królowała estrada (miasto obchodziło swoje coroczne dni). Pojedynczo i grupami zasiadaliśmy w letnich ogródkach gastronomicznych i jedliśmy miejscowe potrawy omijając (póki co) słynne czeskie napoje (oprócz Koffoli). Co do wydarzeń wyjątkowych, w które zawsze obfitują takie wspólne wyjazdy, warto odnotować m.in. klucz schowany pod skórą niedźwiedzia (szkoda, że sztucznego) dla Agnieszki K., która pod drzwiami hotelu „Flora” pojawiła się tuż przed północą (recepcja już nie pracowała ale na koleżankę Martę P. można zawsze liczyć) i incydent pod prysznicem z udziałem Janka B. (pośliźnięcie i zerwanie zasłonki, bez, na szczęście większych konsekwencji zdrowotnych – podziękowania za czujność należą się Rafałowi). Bohaterami podobnych zdarzeń mogli być i inni chórzyści, ale akurat te dotarły do Waszego kronikarza i tym samym zostały tu opisane. Kończąc wątek zdarzeń wyjątkowych, z kronikarskiego obowiązku odnotować muszę fakt, że tym razem winda w hotelu „Flora”, gdzie mieszkał Andrzej, należała do tych bezawaryjnych.

Od strony artystycznej też było ciekawie. Każdy na swój sposób przeżywał udział w konkursie. Był stres, ale było też 

przekonanie, że musi być dobrze, bo przecież tak wiele daliśmy z siebie, przygotowując się do tych występów. Pierwsze wzruszenia mieliśmy podczas próby akustycznej do utworów w kategorii sacrum. Podczas wykonywania „Hear my prayer, o Lord”, łzy wzruszenia zakręciły się w oku naszego wicemaestra Jacka. Kolejne wzruszenie było udziałem nas wszystkich, kiedy po wykonaniu konkursowym w kategorii pop maestro Łukasz powiedział, że on nie ma nic do powiedzenia  bo było tak jak być powinno czyli zaśpiewaliśmy na sto procent. I że nas kocha. No i jak tu się nie wzruszyć…

A potem było ogłoszenie wyników i na początku minorowe miny (wszak w październiku 2024 roku we Wrocławiu było Złote Pasmo). Ale to nasze srebrne złoto trzeba było uczcić. I tak też zrobiliśmy. Udaliśmy się na ołomuniecki Rynek, gdzie wreszcie bez ścisku w żołądku zjedliśmy porządny posiłek a i sukces uczciliśmy czeskim złotym (i ciemnym) napojem. Gdy jedni biesiadowali, drudzy udali się do Filharmonii, gdzie pięć chórów ze strefy złotej walczyło o Grand Prix konkursu. I tutaj okazało się, że konkurentów mieliśmy zacnych (w trakcie przesłuchań nie było okazji ich posłuchać bo przemieszczaliśmy się między jednym a drugim naszym występem). Przegrać z nimi to żadna porażka a wręcz przeciwnie. Tak więc głowa do góry i cieszmy się z naszego srebrnego złota. Smakuje ono wybornie a podwójnie jeszcze bardziej!

Wincenty Bryński

W serwisie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej informacji w polityce prywatności.

×