Wraz z wiosną, która tuż, tuż, budzi się do życia przyroda. A u nas pierwsze wiosenne powiewy przyniosły nowości w postaci kolejnych utworów do naszego partyturowego portfolio. Rozszerzona została strefa rozrywki o propozycje z repertuaru „Kabaretu Starszych Panów”. Obok śpiewanej przez Klaster „Piosenki dobrej na wszystko” w samouczkach pojawiły się: „W kawiarence Sułtan”, „Rodzina, rodzina” i „Herbatka”. Jako pierwsze na chórowy warsztat zostaną wzięte „W kawiarence Sułtan” i „Herbatka”. Jednak zanim to nastąpi będziemy (a w zasadzie już jesteśmy) po pierwszych próbach z inną nowością tj. z utworem „Five Hebrew love songs”. Pierwsze jego czytanie (i śpiewanie) odbyło się 22 lutego. Niby niewiele jeżeli popatrzymy na tekst (w języku hebrajskim) ale od strony muzycznej sporo się tam dzieje. Gdy już nauczymy się „hebrajczyków” (to taki skrót jego tytułu na potrzeby naszej nauki) będzie to, moim zdaniem, mocna pozycja w naszym repertuarze. Jednak zanim tak się stanie musimy na nich poświecić trochę naszych prób i naszego wolnego czasu (między próbami) korzystając z nieocenionych klastrowych samouczków. Warto skorzystać także z nagrania naszej próby gdy poznajemy ten utwór. Nagranie to, zrobione przez maestro Łukasza i wrzucone do wspomnianych wyżej samouczków, pozwala na zaznajomienie się ze swoim głosem i wyciągnięcie wniosków co robimy jeszcze źle a gdzie zmierzamy w dobrą muzyczną stronę. Praca indywidualna po próbie i przed kolejną próbą nie tylko pozwala nam na szybsze i lepsze opanowanie tego utworu i kolejnych ale wyrabia w nas pewien nawyk. Nawyk samodzielnego uczenia się tak potrzebny również przy pracy zespołowej.
Żeby nasze samokształcenie nabrało tzw. rumieńców czyli pozwoliło jeszcze lepiej poznać mocniejsze i słabsze strony swojego głosu wróciliśmy do spotkań w tzw. oktetach. Pierwszy, po dłuższej przerwie, miał miejsce w gościnnych progach domu prezesa Marcina 24 lutego. Oktet czyli osiem to z założenia dwa soprany (pierwszy i drugi), dwa alty (pierwszy i drugi), dwa tenory (też pierwszy i drugi) i dwa basy (czyli baryton i bas). Śpiewanie w takim małym składzie, gdzie każdy z głosów musi polegać na sobie (nie da się tutaj, mówiąc kolokwialnie, „podczepić” pod koleżankę czy kolegę) pozwala poznać m.in. swoje możliwości wokalne. Dla mnie osobiście bezcenną uwagą było to, że ja mogę zaśpiewać do „E”. Przybyłem, zaśpiewałem i dowiedziałem się, że wyżej to już nie ja. I dobrze. Widocznie wszystko to co powyżej „E” poszło we wzrost a nie w głos. Wiedza bezcenna. To, że takie kameralne próby są potrzebne przekonali się również pozostali ich uczestnicy, którzy na naszym grupowym Messengerze dzielili się swoimi uwagami co do takiego śpiewania. M.in. Zuza podziękowała „za świetny sobotni okręt”. Oczywiście internetowy słownik poprawił jej „oktet” na „okręt”. Może nie do końca tak bezrefleksyjnie? Te nasze oktetowe spotkania (były dwa) przypominały nieco taki okręt gdzie my to załoga a maestro nasz kapitan.
Kapitanie Łukaszu! Ty prowadź nas zarówno na tych małych okrętach jak i na dużym chórowym statku. Z tobą nie straszne nam wzburzone fale, szkwały czy 10 w skali Beauforta. Wiemy, że bez względu na warunki, z Tobą bezpiecznie zawiniemy do każdego śpiewaczego portu. Ahoj!
Wincenty Bryński