Wspólny koncert świąteczno-noworoczny z gliwickim Akademickim Zespołem Muzycznym i Orkiestrą Politechniki Gliwickiej, z czterema nowymi utworami (może nie najtrudniejszymi ale prześpiewać je było trzeba), w dwa tygodnie, proszę bardzo! Bo właśnie dwa tygodnie przed występem w sali widowiskowej Państwowej Szkoły Muzycznej w Gliwicach, dowiedzieliśmy się, że śpiewamy ten koncert (w ferworze przygotowań do naszego koncertu wigilijnego sprzed miesiąca, ta informacja o gliwickim koncercie, gdzieś nam umknęła).
Gdy informacja o koncercie z udziałem Klastra hulała po Internecie, my poznawaliśmy nowe utwory m.in. podczas dodatkowych prób (także z orkiestrą). Niby tekstu niewiele ale wypracowanie jednolitego brzmienia wymagało wysiłku. Do wspólnego śpiewania każdy z chórów dołożył jeszcze od siebie po dwa utwory (my zaśpiewaliśmy „Lulajże Jezuniu” i „Hark how the bells”). Summa summarum było pięknie. To co usłyszała licznie zgromadzona na koncercie publiczność wstydu nie przyniosło. A wręcz przeciwnie. Spodobało się a w szczególności solowa partia tenorowa w utworze „Baba Yetu” w wykonaniu naszego niezwykle utalentowanego (na wielu polach ale na muzycznym szczególnie) maestra Łukasza Łobody. Ten występ był też wyjątkowy od strony liczby uczestniczących w nim chórzystów. Z powodu niedyspozycji zdrowotnej (przeziębienia, grypa, itp.) śpiewało osiemnastu Klastrowiczów. I daliśmy radę! Wiadomo, Klastra nic nie zaskoczy.
Wincenty Bryński