Tak do końca nikt nie chciał o tym głośno mówić. Jednak gdzieś tam w tyle głowy kotłowała się ta myśl, że przecież jesteśmy w stanie to zrobić. Jeszcze przed końcem minionego sezonu artystycznego ponad trzydziestu z nas deklarowało, że weźmie udział we wrocławskim konkursie. Adam, trzymający rękę na pulsie spraw związanych z tym wydarzeniem, prowadził ożywioną korespondencję mejlową z organizatorami. My, Klastrowicze, oswajaliśmy się z myślą o udziale w tym konkursie i pod batutą naszego maestro Łukasza, przygotowywaliśmy wybrane przez niego utwory. Od początku października śpiewaliśmy je na każdej próbie. Zawsze było coś do poprawy a my mogliśmy sprawdzać gdzie coś jeszcze nam nie wychodzi, dzięki nagraniom z tych prób zamieszczanych na Klastrowym Facebooku przez Marka P.
Termin konkursu zbliżał się, a na próbach nas chórzystów… ubywało. Co rusz ktoś informował o niedyspozycji zdrowotnej. Dramatycznie zaczęła się próba tuż przed wyjazdem do Wrocławia. Z powodu sporej absencji wydawało się, że nici z naszego udziału (startowaliśmy w kategorii chórów mieszanych a te według regulaminu musiały liczyć 25 osób). Maestro wręcz zapytał nas czy jest sens jechać na konkurs w tak okrojonym składzie. Też mieliśmy wątpliwości jednak chcieliśmy się sprawdzić w gronie 17 zakwalifikowanych do niego chórów z całej Polski.
Suma summarum stanęło na tym, że w sobotę 26 października w samo południe spotkaliśmy się we Wrocławiu na rozśpiewaniu przed występem konkursowym. Na moment serca nam zamarły bo o tej godzinie w gotowości śpiewaczej było nas 23. Do kompletu brakowało dwóch chórzystów, którzy na nasze szczęście z półgodzinnym poślizgiem w osobach Marioli i Grzesia, dojechali. Teraz tylko trzeba było się przygotować do występu. Bazę czyli miejsce do rozśpiewania i przebrania się w stroje koncertowe, mieliśmy w szkole podstawowej znajdującej się nieopodal kościoła, w którym odbywały się przesłuchania konkursowe. My zaśpiewaliśmy swoje utwory czyli: „Nieście chwałę mocarze”, Richte mich Got”, „Nunc Dymitis” i „Daniel, Daniel, servant of the Lord” o godz. 14.45. Kiedy wracaliśmy po występie do szkoły, organizatorzy w osobie sympatycznej dziewczyny, poprosili nas o to byśmy powiedzieli kilka słów w języku śląskim do kręconej na bieżąco relacji z tego wydarzenia. Tomek z Darkiem na poczekaniu stworzyli dialog na temat… obiadu, na który właśnie szliśmy. Zrobili to jak profesjonalni artyści. Efekt tej rozmowy do zobaczenia i usłyszenia na instagramowym profilu (tzn. platformie X) „Wrocław Miasto Muzyki”.
Tuż przed godz. 16.00, zjedliśmy wspomniany wyżej obiad. Potem był czas wolny, który większość z nas spędziła na wrocławskim Rynku. Niby stres związany konkursem opadł ale każdy z nas zastanawiał się jak zostaliśmy ocenieni. Tuż po występie, maestro Łukasz oraz wicemaestro Jacek, nie szczędzili nam pochwał. Cieszyliśmy się z nich bo wszyscy czuliśmy, że poszło nam nieźle. Ale co innego przeczucia a co innego finalna ocena konkursowego jury. A nią czekaliśmy do godziny 20.00., ponownie przebrani w koncertowe stroje (taki był wymóg organizatorów). Trochę trwało zanim usłyszeliśmy to co u wszystkich nas wywołało olbrzymią radość (najpierw wywołano wszystkich dyrygentów by wręczyć im dyplomy uczestnictwa). „Chór Mieszany Klaster otrzymuje ZŁOTE PASMO” – te słowa wypowiedziane przez prowadzącego galę rozdania nagród spowodował, że z naszych gardeł wydobył się okrzyk radości. Mamy to! Po srebrnych pasmach, które już niemal wchodziły w złoto (czerwcowy konkurs w Żylinie) nareszcie mamy, potwierdzone oficjalnym dyplomem wrocławskiego konkursu, ZŁOTO!!!.
Emocje, jeszcze długo trzymały nas wszystkich. Sądzę, że nadal są w nas. Wykonaliśmy kawał fantastycznej roboty. Przed nami kolejne wyzwania. Ale tych się nie boimy bo wiemy, że mając siebie damy radę przezwyciężyć nie jedną przeszkodę by osiągnąć kolejne cele. Co powiecie na powtórkę z Wrocławia już za miesiąc w Lublinie? Wszak złoto niejedno ma imię…
Wincenty Bryński